Być może już wkrótce nowozelandzka wołowina zaleje unijny rynek. Już wkrótce rozpoczną się negocjacje w sprawie wolnego handlu pomiędzy UE i Nową Zelandią, która jest liderem w produkcji tego mięsa na świecie, a jak na razie dostarcza na rynek Wspólnoty tylko 3% swojego eksportu.
Już niedługo Nowa Zelandia rozpocznie negocjacje z Unią Europejską w sprawie zawarcia umowy o wolnym handlu (FTA). Według przedstawicieli tamtejszego przemysłu, może to pozytywnie wpłynąć na sprzedaż mięsa wołowego do Wspólnoty. Teraz Nowa Zelandia ma możliwość i korzysta ze znacznego bezcłowego kontyngentu (228 254 tony) na dostawy mięsa owczego i koziego na teren Unii Europejskiej.
W ostatnich 4-5 latach ok. 25% limitu bezcłowego importu mięsa owczego i koziego do UE jest niewykorzystywane, dlatego też sytuacja w dostawach tego typu produktów nie powinna się zmienić. Za to Nowa Zelandia jest jednym z liderów produkcji wołowiny na świecie, a wysokość kontyngentu na tego typu produkty do UE jest nieproporcjonalnie niska w stosunku do wielkości produkcji.
Jak zauważa FAMMU/FAPA,obecnie Nowozelandczycy posiadają zaledwie 1,3 tys. kontyngent (obarczony 20% cłem) na dostawy wołowiny do Wspólnoty, podczas gdy udział tego kraju w światowym eksporcie mięsa wołowego kształtuje się na poziomie 8%. Jasne jest zatem, że kraj ten chciałby uzyskać większy dostęp do rynku unijnego w przypadku wołowiny.
Aktualnie około połowa eksportu wołowiny z Nowej Zelandii trafia głównie do Stanów Zjednoczonych, podczas gdy do Unii kształtuje się on na poziomie mniejszym niż 3%.
Renata Struzik, źródło: FAMMU/FAPA