Hodowla trzody chlewnej nie raz w naszym kraju znajdowała się w głębokim dołku, ale zawsze z niego szczęśliwie wychodziła. Tym razem może okazać się, że jest to głęboki dół , którego jeśli nie będzie pomocy rządowej branża hodowlana może zostać pogrzebana.
Oferowane w skupach ceny za dostarczone tuczniki są często poniżej kosztów produkcji. Dlatego dziś już wielu rolników zastanawia się nad zmiana profilu produkcji. Z jednej strony branże dobijają podmioty skupowe , które chcą zarobić na kryzysie, a z drugiej sprowadzane przez zakłady ubojowe do Polski świnie z Niemiec.
A tu trzeba jeszcze zakupić paszę, której cena z miesiąca na miesiąc rośnie oraz porządnie się przy świniach narobić – narzekają rolnicy. I nic w tym dziwnego, bo ceny oferowane w skupach są bardzo niskie, a często z powodu importowanych świń nie ma też zapotrzebowania na polskie mięso.
Czytaj także: Pomoc dla hodowców trzody chlewnej: Zbyt krótki termin na składanie wniosków
Obecnie zakłady obojowe płacą od 3 do 4 złotych za kilogram dostarczonego żywca. Cena oczywiście uzależniona jest jeszcze od wielkości oraz mięsności odstawianej partii zwierząt.
– Rynek żywca wieprzowego jest bliski załamania. Ceny skupu oferowane krajowym producentom świń poniżej 4 zł/kg żywca nie pokrywają kosztów produkcji. W stosunku do cen sprzed roku spadek cen skupu przekracza 30%. Wiele zakładów przekłada odbiory żywca na kolejne tygodnie. Do Polski wjeżdżają transporty z tucznikami z Niemiec, które z powodu ograniczonych mocy przetwórczych przez pandemię Covid-19, nie mogą być ubite w rzeźniach u naszego zachodniego sąsiada. W najtrudniejszym położeniu są rolnicy produkujący w strefach ASF, gdzie oczekiwanie na odbiór świń przez zakłady mięsne jest najdłuższy, a proponowane ceny skupu o kilkadziesiąt groszy niższe od średniej krajowej – komentuje Aleksander Dargiewicz, prezes zarządu Krajowego Związku Pracodawców Producentów Trzody Chlewnej POLPIG.